Lucyfer: przegląd pilotażowy

Recenzje Lucyfer: Recenzja pilotażowa

Największym grzechem Lucyfera jest zmarnowanie potencjału ex-paty z Hadesu. Oto nasza recenzja odcinka pilotażowego.

Ta recenzja Lucyfera zawiera spoilery.

Lucyfer: sezon 1, odcinek 1

Nowy program Foxa, Lucyfer, ma wiele do zaoferowania. Kto nie chciałby zobaczyć diabła jako detektywa samozwańczego przemierzającego Los Angeles, kuszącego zarówno winnych, jak i niewinnych swoją charyzmą? To świetny pomysł na papierze, ale założenie jest nieco płaskie w wykonaniu. Chociaż w premierze jest wiele rzeczy do kochania – Tom Ellis w tytułowej roli jest pierwszym powodem – jest o wiele więcej rzeczy, które powstrzymują ten program od wielkości, przynajmniej w pierwszym odcinku.

Doceniam pomysł, że Lucyfer po prostu zmęczył się piekłem i postanowił otworzyć klub nocny w Los Angeles. To znaczy, jasne, dlaczego do diabła nie. I na pewno jeździ ładnym samochodem, dobrze się ubiera i mówi z angielskim akcentem, bo znowu, czemu nie. I podobnie jak Kris Kringle z Miracle on 34th Street, Lucyfer nie ukrywa tego, kim naprawdę jest — to od otaczających go ludzi zależy, czy zaakceptują to, za kogo się podaje. Ale nie jest zły w tradycyjnym tego słowa znaczeniu; jego czas wśród ludzi nie polega na dręczeniu ich tak bardzo, jak na uwiedzeniu ich do ujawnienia (i często pobłażania) ich najskrytszym pragnieniom. Czasami może nakłonić ludzi do ujawnienia brzydkiej prawdy o sobie. Ponownie, niezbyt zły, ale intencją Lucyfera nie jest bycie złym — w przeciwnym razie pozostałby w piekle, czyniąc krótką pracę słabym grzesznikom.

Można argumentować, że jest uwięziony między dwoma światami – istota, która nie jest ani całkiem zła, ani naprawdę dobra. Jakiekolwiek piekło, w którym przebywa, jest jednym z jego własnych pomysłów, egzystencjalnym, które dręczy go zwątpieniem w siebie. Innymi słowy, jest teraz bardziej ludzki niż nie i bardziej ludzki. Z jakiego innego powodu diabeł miałby troszczyć się o niespokojną piosenkarkę o imieniu Delilah, zachęcając ją do zmiany swojego życia, zanim będzie za późno. Delilah zgadza się, ale kilka minut później zostaje zastrzelona podczas strzelaniny samochodowej. W tym momencie Lucyfer Morningstar odnajduje swój nowy cel w tym życiu – wyśledzić osoby odpowiedzialne za morderstwo Delilah. I tutaj też serial zaczyna się gubić.

Czytaj także  Najlepsze nowe książki fantasy do przeczytania w marcu 2022 r

Problem nie polega na tym, że Lucyfer powinien być ucieleśnieniem czystej wrogości. Nie był przedstawiany w ten sposób w komiksach Vertigo, z których postać została zaczerpnięta, po raz pierwszy pojawił się w The Sandman autorstwa Neila Gaimana, zanim otrzymał własną serię spinoff, napisaną przez Mike’a Careya. Rzeczywiście, ten Lucyfer jest bardziej zepsutym, uprawnionym dzieckiem, które nie chce już grać według zasad ojca. Biorąc to pod uwagę, problem polega na tym, że chociaż Lucyfer może być charyzmatyczny do n-tego stopnia, nie wydaje mi się inteligentny. To nie znaczy, że nie jest mądry, bo z całą pewnością jest. Ale on nie jest mądry. I przez to rozumiem, że nie jest wystarczająco mądry. Oglądając pilota, wciąż myślałem o doktorze Gregorym House, kolejnym niekonwencjonalnym detektywie.

W swojej serii Hugh Laurie’s House raz po raz udowadniał, że doskonale rozumie, co sprawia, że ​​​​ludzie tykają – lub nie tykają, jak to często miało miejsce. I moim zdaniem to jest klucz do dobrego diabła — nie tylko powinien on rozumieć wewnętrzne działanie ludzkiego serca, ale powinien dążyć do podważenia szczerych pragnień, nawet jeśli je wykorzystuje. Gregory House celował w zachodzeniu ludzi za skórę — nie miało znaczenia, czy drażnił współpracowników czy pacjentów. Jego przysięga Hipokratesa zmusiła go do ratowania innych, nawet jeśli ledwo mógł znieść ich obecność. Był mizantropem, który uzdrawiał ludzi, ujawniając przy okazji najgorsze z nich.

Jedną rzeczą, którą Lucyfer ma rację, jest to, że jego bohater jest wadliwy. Cierpi z powodu chwil egzystencjalnego kryzysu, kwestionując swoje miejsce w świecie, troszcząc się o tych, których by zaraz zniewolił. Widzimy również krótkie momenty ognia i siarki czających się pod elegancką, przystojną powierzchownością Toma Ellisa. Nie cofnie się przed grożeniem dziecku lub zmuszaniem nudnego, dwukrotnego A-listera do ujawnienia swojej niewierności.

Czytaj także  12 aktorów, którzy mogliby zagrać Doktora Strange'a

Kolejną rzeczą, którą serial robi dobrze, jest rzucanie pana Morningstara przeciwko komuś, kogo nie da się zwieść jego urokowi, a mianowicie funkcjonariuszowi LAPD Chloe Decker. Chloe, była aktorka znana z tego, że za bardzo się obnaża w komedii, teraz jest policjantką, która ma coś do udowodnienia. Na pierwszy rzut oka jest to trop, który błaga nas, abyśmy nie dbali o jej postać, a jednak Lauren German wnosi do Chloe napięte postanowienie, które dobrze pasuje do postawy Lucyfera. Oboje chcą rozwiązać sprawę morderstwa Delilah, ale mają na to różne sposoby. I tutaj znowu potyka się przedstawienie.

Ścieżki Lucyfera i Chloe krzyżują się kilka razy w całym odcinku, bardziej z wygody niż z czegokolwiek innego. Chociaż serial nie nazywa się Chloe z jakiegoś powodu, nadal chciałem się czegoś o niej dowiedzieć — jako o osobie i jako o glinie. Widzimy przebłyski jej życia — ma nieodpowiedzialnego byłego męża i nadnaturalnie uroczego siedmiolatka. Chloe ma również motyw, by zagłębić się w to, co jest postrzegane jako jawne zabójstwo, a mianowicie chce odzyskać szacunek swojego wydziału dla sprawy, która się nie udała.

Aby widzowie zrozumieli, że w rzeczywistości jest dobrym detektywem, musimy zobaczyć jej proces myślowy, gdy powoli łączy kropki, które prowadzą do prawdziwego zabójcy Delilah. To chleb powszedni każdego dobrego serialu proceduralnego — wyciąganie faktów, analizowanie dowodów. Ale naprawdę nie rozumiemy tego z Chloe. Naprawdę nie rozumiemy tego również w przypadku Lucyfera. Po prostu przedziera się z jednej sceny do drugiej.

Jedną z rzeczy, które podobały mi się w Chloe, było to, że po prostu nie dała się nabrać na BS Lucyfera. Ale podobnie jak Susan Walker Natalie Wood w Cud na 34 ulicy, jej uporczywy sceptycyzm w końcu ustępuje miejsca otwartej akceptacji prawdy. Nie jestem jeszcze tak gotowy, by zgodzić się na olśniewające uroki tego programu. Muszę zobaczyć więcej odporności Chloe i więcej błędów diabła, zanim Lucyfer całkowicie mnie przekona.

Czytaj także  Recenzja projektu Zdrowaś Maryjo

Kilka myśli na zakończenie:

Matrix miał swój Bullet Time, a ten serial ma coś, co mógłbym określić mianem Angel Time. Podobało mi się dylatacja czasu za każdym razem, gdy anioł Amenadiel pojawiał się, by skarcić swojego krnąbrnego brata. Widzieliśmy, jak Amenadiel pręży skrzydła, widok, który sprawił, że zatęskniłem za anulowaną już serią Syfy Dominion.

Lubię Maze’a, demona, który wyszedł za Lucyferem z piekła, a teraz prowadzi bar w swoim nocnym klubie. Jest diabłem na jego ramieniu, przypominającym mu o jego dawnej chwale i upewniającym się, że nie upodobni się zbytnio do ludzi, z którymi tak lubi się mieszać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *